piątek, 3 lutego 2017

Gra, która zmusiła mnie do wizyty u gastroenterologa- Catan

Po zakończeniu którejś już tam partii Catanu powiedziałam dziś ENOUGH!
Zastanawiałam się, czy wypada mi tak napisać o grze, która jest klasykiem. I stwierdzam, że wypada, ponieważ recenzje z założenia są subiektywne.


Catan to prosta gra modułowa, której mechanika opiera się głównie na rzucie kośćmi i handlu z innymi graczami. W swoim ruchu na początku rzucamy kośćmi, które warunkują dochód surowców niezbędnych do budowy osad, miast, dróg z których zbieramy punkty. Brzmi niewinnie?

Gra policzkuje nas raz po raz, kiedy na kościach wypada nie to co potrzeba, już piętnasty raz z rzędu, a ty siedzisz z jedną czy dwiema kartami więc de facto nawet nie masz czym handlować. Czekasz i czekasz aż wreszcie będziesz mógł coś pograć, a z każdym rzutem poziom żółci podnosi się coraz wyżej.

Siedzisz z tymi dwiema kartami, a tu ktoś zagrywa rycerza i kopie leżącego zabierając ci jeden z tych surowców co to tak pieczołowicie grzejesz w palcach od 40 min. Czujesz bolesne skurcze żołądka bo, cholera, nie możesz nic poradzić na to, że Zenek właśnie Cię oskubał.
A jak ci się uda coś uciułać to ktoś wyrzuci na kościach 7. Masz na ręce 8 kart? Oh, jaka szkoda że musisz odrzucić połowę z nich i nici z twojego planu na tę rundę... Poziom żółci podnosi się coraz bardziej.

-"Tak! Wreszcie udało mi się uzbierać wystarczająco dużo kamienia, żeby zbudować miasto. Może się odkuje na podwójnym dochodzie  z niego."
-Heeeej Pro, zagrywam monopol...Masz jakieś kamienie?
* patrzę z niedowierzaniem i przełykam ślinę co by mi się ta moja żółć nie ulała*

-Chciałby ktoś dostać ode mnie drewno za kamień?
-*chóralne burknięcie* Nie
-Dwa drewna? Albo cegła i drewno?
-Nie
-A za cokolwiek?
-Nie

I możnaby tak wymieniać i wymieniać...
Catan w moim odczuciu to nic innego jak negatywna interakcja i zupełna losowość, której nie jestem w stanie znieść a nazwanie tej gry strategiczną to gruba przesada. Bardziej powiedziałabym, że to losowa planszówka inspirowana strategią.

Podsumowując- po rozegraniu kilku partii mój układ trawienny jest mocno nadwyrężony, a w oku pękła żyłka z frustracji. Nie polecam, bo wydanie 100 zł po to, żeby się po wkurzać mija się z celem. Chętnie kogoś  po denerwuję za pół tej ceny :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz