poniedziałek, 12 września 2016

Szwarc, mydło, powidło czyli Badacze Głębin

Marta pisze...

Szwarc, mydło i powidło czyli Badacze Głębin.

Dużo czasu zajęło mi stworzenie w głowie recenzji gry, która stojąc na półce tylko przedszkolaka skusi do sięgnięcia po nią. Obrazki na pudełku wielokrotnie zmuszały mnie do tłumaczeń typu "Nie Wiktorku, nie możesz zagrać w to z robotem bo to gra dla dorosłych". Dorosłych z wysoce rozwiniętym myśleniem analitycznym i dużymi mocami obliczeniowymi.




Teraz już wiem, że to po prostu dobrze zagęszczone euro, ale na początku naszej przygody z planszówkami wydawała się tak zagmatwana, że dostawałam od niej migreny. Wszystko zależące od wszystkiego i nie wiadomo, z której strony to ugryźć. Jeśli zatem ma to być pierwsza/druga/trzecia gra w Twojej kolekcji... Nie idź tą drogą. Chyba, że tak bardzo jak ja pragniesz mieć coś od Felda na półce, nie rujnując się przy tym zbytnio. Wiedz też, że mechanika gry jest tak NIEintuicyjna, że dobre zaznajomienie się z nią na pewno potrwa. Ale zostanie Ci to wynagrodzone. Gdy się nabierze trochę swobody w planowaniu akcji początkowa frustracja ustępuje miejsca żywej fascynacji. Życzę Ci takich, jak moje, wieczorów spędzonych na studiowaniu instrukcji i planowaniu strategii. I tych zwycięskich, satysfakcjonujących partii, po których już nikt nie chce usiąść z Tobą do stołu.




Mechanicznie Badacze to więcej niż udana pozycja. Nigdzie jeszcze nie spotkałam się z checkpoint'ami na torze punktacji - aby przekroczyć określone progi musisz zapłacić zdobytymi wcześniej kryształami. Nie masz kryształka? Sorry. Nie zdobywasz punktów, nie przechodzisz przez Start, nie otrzymujesz 400. Jeśli jednak atakują Cię ośmiornice i tracisz punkty - możesz być spokojny - niżej niż checkpoint nie spadniesz. Takich smaczków jest kilka. Autor się nagłowił projektując. Gracze muszą się nagłowić grając. Dołóżmy do tego solidne wykonanie elementów, których jakość i różnorodność wciąż robią na mnie wrażenie.




Powinno być dobrze, prawda? Wszak gra ma znanego, rzetelnego wydawcę i autora o wielkiej renomie.
Niestety ma też grafika, który inspirował się flagą Seszeli. Niech mu ktoś wytłumaczy, że jak chcesz wyróżnić wszystko to wszystko stanie się nieczytelne. 3 plansze do ogarnięcia, a na każdej tęcza. Do tego kilkadziesiąt pionów w 4 kolorach, karty, kafelki, żetony... Atak padaczki murowany.
Taki piękny tytuł. Aż się prosi o jakiś klimatyczny granat, 'wielki błękit' czy co tam, ale kimże ja jestem... Grafik zdecydował, że dostajesz rafę koralową.




Badacze są dla pasjonatów. I dla Miecia. Żeby mieć. Ja mam poczucie, że kawałek półki z Feldem jest zdecydowanie mniej zmarnowany niż byłby z czymś-tam-innym. To dobra pozycja dla tych, co muszą pożyczać gry tym, których nie lubią. I dla tych, co lubią za krótkie kołderki bo poczucie, że czegoś ciągle mało albo, że z czymś nie zdążysz nie opuści Cię ani na chwilę. Jeśli więc lubisz te klimaty, Felda, ciułanie punkcików tu i tam oraz przegrzane neurony i nie masz epilepsji to Badacze Głębin są dla Ciebie. Ich ekstremalnie wysoka regrywalność sprawi, że z ekonomicznego punktu widzenia będzie to Twoja najlepsza inwestycja ever. Przed użyciem zapoznaj się z treścią instrukcji lub skonsultuj się z kimś kto przetestował produkt.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz